Velocibox

1440velocibox2      Grałem w tę grę dokładnie dziewięćset czterdzieści cztery razy. Średni czas przeznaczony na jedno podejście to osiem sekund. Po ośmiu sekundach robiłem podwójny klik i już grałem od nowa. I wiecie co? Muszę się wam pochwalić. Jestem z siebie dumny, bo jeszcze przed moim dzisiejszym graniem średni czas jednego podejścia wynosił siedem sekund. To jest poważny progres, i ja wcale nie żartuję.

     Ogrywany przeze mnie w ostatnim czasie Velocibox, który powstał z rąk malezyjskiego autora Shawna Becka w 2014 roku to szaleństwo. Poziom trudności jest tutaj tak niesamowicie wysoki, że wzniósł tę grę do pozycji Dark Souls wśród gier indie. Tutaj jednak podobieństwo się kończy, a zaczynają się nasuwać myśli – hej, to jest zbyt proste, aby było aż tak fajne. Bo co może być takiego złożonego w pędzeniu przed siebie, z niesamowitą prędkością i omijaniu kolorowym sześcianem przeszkód? Jak się okazuje – sporo. I żeby było zabawniej – to potrafi wciągnąć.
Całkowity brak fabuły jest w porządku – mogłaby ona niepotrzebnie rozpraszać gracza, a przecież on ciągle musi klikać retry. Za klimat w grze odpowiedzialna jest elektroniczna muzyka (choć leci na okrągło jeden utwór, dopingujący graczowi), proste odgłosy towarzyszące naszym działaniom, np. podniesienia jednej z sześciu brył, potrzebnych do ukończenia levela oraz robotyczny żeński głos który z rzadka komentuje nasze poczynania. Warto również wspomnieć o grafice która tworzona jest z prostych, jednokolorowych figur. Jest surowo i futurystycznie, a ja mam słabość do takiego stylu.
Sama jednak gra to nic więcej jak kierowanie wspomnianym sześcianem, po schematycznym dla danego poziomu torze. Przeszkody jednak na każdym z nich są ustawione w dość zdradliwy sposób, a że pędzimy z zawrotną szybkością – czasu jest wyjątkowo mało, by podjąć odpowiednią decyzję. Stąd wspomniane dziewięcset czterdzieści cztery podejścia i zaledwie trzeci poziom… Na szczęście gra mimo moich częstych porażek, nie zniechęciła mnie do dalszej zabawy. Tak więc, spokojnie – kiedyś dam sobie z nią radę.
Jedyne co boli w grze to ten zapętlony jeden utwór i to, że czasami gra nie karze nas za kolizję z przeszkodą, która zawsze powinna się kończyć „game over’em”. Tutaj jednak niektórzy gracze podziękują autorowi za dodatkowe parę sekund frajdy. 😉

      Tytuł zdecydowanie polecam każdemu kto w ramach odpoczynku od wszystkich dużych i wychuchanych produkcji szuka czegoś zajmującego a zarazem nieskomplikowanego (3 przyciski w ramach sterowania). Oczywiście namawiam wszystkich lubiących wyzwania by dać szansę Velocibox. Pamiętajcie jednak, że o poziomie trudności pisałem tutaj niejednokrotnie i nie bez powodu – może wam uda się ukończyć tę grę w zaplanowanych przez autora czasie (5 minut)?

Agaśki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *