Patapon


Patapon_image-1-     P
ewnego dnia, moja piękniejsza połówka zapytała się mnie czemu mam takie przekrwione oczy. Mogłem skłamać, mówiąc że zażywałem jakieś niedozwolone środki. Chyba wyszło by na to samo – w końcu całą noc biłem w bębenek goniąc małe stworki do ataku. Ale może po kolei.

     Moje oczy nieszczególnie polubiły się z ekranem PSP Fat, stąd zmiana koloru białek. Dlatego nauczyłem się, że nocne przesiadywanie nad handheldem Sony raczej nie powinny mieć miejsca. Jednak zanim do tego doszedłem, straciłem sporo nocnego czasu grając w pierwszą część Patapon.
Patapony to plemię małych, czarnych, uroczych stworków, pragnących wygrać wojnę z równie małymi, choć już zdecydowanie mniej uroczymi Zigotonami. Do walki tych pierwszych zagrzewa gracz, przejmując rolę Wszechmocnego (z ang. Almighty), wybijając na bębnach komendy. Między walkami trzeba troszczyć się o nasz oddział i zdobywać surowce potrzebne do jego rozwoju. Można więc śmiało powiedzieć, że Patapon to mieszanka gry muzycznej, zręcznościowej i strategicznej z elementami grindowania. Tak więc, ogromne słowa uznania należałoby skierować japońskim studiom Pyramid i SCE Japan Studio za bardzo oryginalny pomysł. Wątek gry przedstawia dzieje zniewolonych Pataponów usiłujących pokonać Zigotonów i dotrzeć na koniec świata. Przez całą grę ciekawiło mnie co takiego znajduje się na krańcu świata skoro Patapony tak usilnie próbowały do niego dotrzeć… według ich wierzeń znajduje się tam “TO” (z ang. IT). Czym jest “TO”? Nie chciałbym spoilerować, zwłaszcza że grę warto przejść dla tego zakończenia.
Choć sama fabuła jest raczej monotonna to nie przeszkadza w czerpaniu frajdy z rozgrywki. Mógłbym w nieskończoność chwalić twórców z Japonii za mechanikę gry. W pewnym uproszczeniu można przyjąć, że gra polega na wystukiwaniu do rytmu jednej z wielu kombinacji dostępnych wśród czterech klawiszy (każdy z nich odpowiedzialny jest za inny dźwięk). Po wystukaniu całego taktu, nasz wcześniej przygotowany oddział z dumą odśpiewa rozkaz i wykona nasze polecenie. Odpowiednie wchodzenie do rytmu, przemyślane polecenia i dobrze złożona drużyna gwarantują powodzenie każdej z wielu misji. Te zaś różnią się od siebie, chociaż łączy je wspólny mianownik – walka, a naszym celem staną się najczęściej Zigotony i mityczne potwory. Łupy z bitew przeznaczamy na rozbudowę swojej armii, o którą musimy szczególnie dbać, bo poziom trudności ciągle rośnie, gwarantując coraz to nowsze wyzwania. Całość ulepszają wszelkiego rodzaju “znajdźki” i warunki pogodowe które mogą być nawet śmiertelnie niebezpieczne. Mimo, że przez wiele godzin zabawy chodzi ciągle o to samo, to jednak zdecydowanie nie narzekałem na nudę i z chęcią wystukiwałem kolejne polecenia podopiecznym.

     Niestety, nie ma róży bez kolców i trzeba wspomnieć o dwóch wadach mechaniki, które potrafiły być bardzo frustrujące. Patapony działają z minimalnym opóźnieniem, co może mieć druzgocący wpływ na przebieg bitwy z bossami, których ataki są wymierzone czasowo. Najgorszy aspekt to fakt, że o wielu rzeczach gra nam nie mówi, albo mówi bardzo mało, na wskutek czego musiałem raz czy dwa zajrzeć do poradnika, bo nie miałem bladego pojęcia co robię źle – w tych miejscach okazywało się, że rozwiązania nie przewidziałbym nigdy w życiu. Skoro gra jest muzyczna, to warto byłoby wspomnieć o oprawie audio. Utworom w grze można zarzucić tylko i wyłącznie to, że jest ich za mało – zwłaszcza wtedy, gdy gra nie wybacza błędów i gramy tą samą misję po raz dziesiąty. Jednak gdy nie popełniamy błędów w rytmie, to muzyka rozwija się, o ile utrzymujemy odpowiednio długie combo. Czym lepiej gramy na bębnach, tym piękniej śpiewają Patapony – co osobiście mnie motywowało by grać bezbłędnie. Trudno tutaj nie wspomnieć po raz kolejny jak Patapony potrafią być urocze. Wydając komendę np. na poruszanie się do przodu, należy miarowo wcisnąć trzy razy kwadrat i raz kółko – Patapony wyśpiewają PATA-PATA-PATA-PON. Jest to tak sympatyczne, że nie mogłem się powstrzymać by nie śpiewać z nimi. Cała reszta oprawy dźwiękowej jest bardzo solidna i trudno jest się czegokolwiek przyczepić.

     Równie solidna też jest oprawa graficzna. Twórcy postawili na ciekawy styl, miksując ostre kolory z dużą ilością czerni i zamykając je w oprawie która przypomina troszkę dziecięce rysunki. Uważam to za dość oryginalne, a oryginalność to coś, co zawsze bardzo ceniłem w grach. Dodatkowo, nie tylko grafika zasługuje na pochwałę, ale również animacja – kreskówkowe walki rzeczywiście wyglądają tak, jak powinny wyglądać.
Gra zapewniła nie tylko mi sporo frajdy, ale również mojej drugiej połówce o której wspominałem na początku artykułu. Jednak nie pożyczyłem jej konsolki na noc – postanowiłem oszczędzić sobie widoku przekrwionych oczu.

 

Agaśki

 

 

 

One thought on “Patapon

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *